Moja podróż w kierunku Bajkału planowana od 2011 roku dojdzie w końcu do skutku. Jak to zwykle bywa na przestrzeni kilku lat część informacji związanych z przygotowaniami uległa dezaktualizacji. Zmienili się partnerzy do jazdy, a wspólne plany ze stowarzyszeniem Wschód-Zachód to dawno zapomniana historia. Wyruszę ze sprawdzonym kolegą Wojtkiem Wołodko z Fromborka. Dwa lata temu dojechaliśmy do Kazachstanu i Kirgizji i stanowimy niezawodny team. Nie skorzystamy z usługi auta technicznego. Właściciel terenowego opla z Bielska, który się deklarował z pomocą ostatecznie sam zorganizował samochodowy rajd i wpisał się na listę zdobywców Mongolii. Korzyść dla nas taka, że był tak dobry i podzielił się wiedzą o trudnościach w terenie. Za to wyszły nici z wcześniej nawiązanych kontaktów. Pan Witold Szirin Michałowski już dawno przestał odpowiadać na maile i za nic w świecie nie chce zdradzić tropów prowadzących do zaginionego skarbu barona Ungerna. Jeszcze parę miesięcy temu słuchałem w radiowej trójce dyskusji z jego udziałem i żałuję, bo z pewnością zalicza się do niekwestionowanych znawców Wschodu. Kontakt urwał się również z mieszkanką Ułan Bator. Przemiła dziewczyna znała język polski, ale na szczęście nie ona jedna...
Pokonując mongolski step z pewnością przetniemy szlaki polskiego podróżnika Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego opisane w autobiografii pt: „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”. Powieść rozbudza nieustannie moją wyobraźnię przybliżając , historię, przyrodę i obyczaje tej stepowej krainy. Wiem jedno, podobnie jak Ossendowski będziemy się zmagać z klimatem...
P.S. Mongolia jest położna w głębi kontynentu. Latem jest tutaj bardzo gorąco z temperaturą powyżej +30 °C, natomiast zimą mrozy osiągają poniżej -30 °C. Deszcze występują niezwykle rzadko, a większość opadów rocznych przypada od połowy czerwca do połowy sierpnia, czego wynikiem jest nie wiosenna, lecz letnia wegetacja. Zima jest z małą pokrywą śnieżną albo prawie bez pokrywy śnieżnej. Tylko największe rzeki nie zamarzają do dna. Czasem zimą może przyjść ocieplenie, pokrywa śnieżna po roztopieniu staje lodem przy powrocie zimna, co powoduje tzw. dzud, kiedy bydło ginie bo zeszłoroczna trawa staje się niedostępna. W ciągu trzech kolejnych zim (1999, 2000, 2001)kraj doświadczył klęski żywiołowej. Z powodu dzudu padło ponad 8 mln sztuk bydła - około jednej piątej całego pogłowia bydła i owiec. Rok temu z powodu dotkliwej suszy padło w środkowej i wschodniej Mongolii 1 mln sztuk bydła...
Wśród młodych podróżników widoczna jest tendencja do wyruszania śladami osób znanych. I choć zazwyczaj nie rozumiem tej mody to w przypadku powtórzenia drogi, którą przebył Antoni Ferdynand Ossendowski jest to jak najbardziej wytłumaczalne. Bo jak tu nie zainspirować się takim dziełem jak "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów"? Jak po przeczytaniu pierwszych rozdziałów nie spakować plecaka, wziąć książki pod pachę, i nie wyruszyć w daleką, tajemniczą i niebezpieczną Azję na spotkanie z przygodą?
Trudno zrozumieć dlaczego tak utalentowany pisarz jest w naszym kraju prawie nieznany i zapomniany. Ja sama dowiedziałam się o nim z książki Tiziano Terzaniego "Powiedział mi wróżbita".
Ossendowski opublikował aż 77 książek w 120 przekładach na 20 języków. W świecie uznawany jest za drugiego, po Henryku Sienkiewiczu, najbardziej utalentowanego pisarza polskiego. Należą się więc ogromne podziękowania wydawnictwu Zysk i S-ka za serię Podróże Retro i przypomnienie nam klasyków literatury podróżniczej.
Aż dwa lata trwała podróż Ossendowskiego, którą opisuje w autobiograficznej książce "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów". Pracujący na terenach Syberii jako naukowiec Ossendowski po upadku Aleksandra Wasyljewicza Kołczaka, w 1920 roku ucieka przed bolszewikami. Ze względu na sytuację polityczną, aby wrócić do Polski musi jechać na wschód, a nie na Zachód.
Terzani pisze o Polaku: "Ta dramatyczna ucieczka przez najbardziej tajemnicze regiony świata , przez góry i równiny "kraju demonów", jak wówczas nazywano Mongolię, w warunkach wojny domowej w Rosji i niepokojów w Azji, zaskarbiła Ossendowskiemu sławę Robinsona Crusoe dwudziestego wieku." Jest to chyba najlepsza rekomendacja dla tej książki.
Mimo archaicznego języka trudno się oderwać od tej lektury. Od pierwszej do ostatniej strony czyta się ją z zapartym tchem. Dzięki barwnym opisom otoczenia wyobraźnia przeniesie nas w odległe zakątki Azji. Walka o byt w tajdze, na pustyni czy w górach, ciągła ucieczka przed zagrażającymi mu ludźmi oraz jednanie sobie napotykanych osób o odmiennym wyznaniu i kulturze to główne wątki książki przedziwnie przeplatane lokalną magią, mistycyzmem i wróżbiarstwem.
Spryt, inteligencja, zawadiacka buńczuczność, biegła znajomość siedmiu języków (w tym mongolskiego, chińskiego, rosyjskiego, francuskiego), wiedza chemiczna i medyczna oraz ogromne szczęście powodują, że czytelnik nie tylko od razu lubi autora, ale także ma czego mu zazdrościć. Jednakże najbardziej podziwia się pisarza za hardość ducha i wytrzymałość psychiczną. Ossendowski, jak sam pisze, przeżył straszliwe dni walki z chłodem i głodem, lecz stukrotnie straszniejsza była walka z zabijającymi moją wolę myślami!.
Dodatkową zaletą nowego wydania książki są biało-czarne fotografie pochodzące głównie z kolekcji Piotra Malczewskiego oraz francuskiej agencji fotograficznej Roger-Viollet/East News. Piotr Malczewski wraz z Witoldem Michałowskim wyruszył w 2000 roku w podróż śladami Ossendowskiego. Podczas wyprawy kierowali się jego autentycznymi dziennikami z podróży. Fantastyczne zdjęcia będące efektem tej wędrówki oddają i przybliżają atmosferę surowej Azji. Szczególnie cenne ze względów kulturowo-poznawczych są znajdujące się w książce portrety z początku XX w. np. dzieci mongolskich czy przedstawicieli rodu książęcego tak chińskiego jak i mongolskiego.
Mimo zastrzeżeń, które od lat pojawiają się co do autentyczności opisywanych przez Ossendowskiego przeżyć i ich historycznego znaczenia, jest to jedna z najlepszych książek przygodowo-podróżniczych polskiego pochodzenia. Świetny styl, lekkość pióra, wiele ciekawych informacji i wartka akcja to tylko nieliczne z atutów tej książki świadczące o ogromnym talencie pisarza. Mongolii Ossendowskiego już nie ma dlatego tym cenniejsze jest jego dzieło i tym bardziej inspirujące.
Dominika Kustosz - peron4.pl
Osobom planującym pobyt w Mongolii przedstawiam tłumaczenie dokumentu, który wypełnia się na wjeżdzie do Mongolii. Poznałem na własnej skórze jak trudno wydobyć istotne informacje od osób bywających w tamtym rejonie Azji. Materiał powstał dzięki Bartkowi z Tarnowa, który przekazał mi namiary na relację z podróży rosyjskiego motocyklisty. Stamtąd ściągnąłem fotkę. Tłumaczeniem natomiast zajęła się Nomi. Część stresów na granicy macie już za sobą. Nie zapomnijcie tylko dzięki komu :) !
Poszukując informacji o Mongolii nawiązałem w sieci kontakt z sympatyczną mieszkanką Ułan Bator. Ma na imię Nomi i przez cztery lata przebywała z rodziną w Polsce. Tu zajmowali się handlem i tu urodziła się jej najstarsza córka. Dzięki temu zna całkiem dobrze język polski. Obecnie prowadzi biuro turystyczne Witryna posiada wiele błędów, lecz jak obiecuje Nomi , zostanie wkrótce przetłumaczona na język polski. Oto co napisała do mnie Nomi:
witam pana,
u nas juz sie zrobilo zimno,jest -10-12 C, a dzieci ze sredniej szkoly maja ferie, bylismy poza Ulanbator, przez tydzien, tam jest chociaz troche swiezego powietrza, a w Ulanbator, jak sie zacznie zrobic zimno, odrazu pojaiwaja sie zanieczyszczenie powietrza. poniewaz Ulanbator lezy wsrod 4 duzych gor, a prawie 75% pala piece i mieszkaja w doku i w jurtach. tylko te pozostala czesc mieszkaja w bloku i w dokach jednorodzinnych. i z tego powodu przez ostatnie lata bardzo duzo ludzie zachorowali na nowotwor. i rodza dzieci chore na pluc,nawet rodza bez ucha,z dziurawa w sercu. bardzo dziekuje za zdjecie waszej rodziny.ale jak szczerze powiem to myslalam ze wyglada pan absolutnie inaczej niz myslalam ;) wyobarazalam sobie ze pan pan ma duzy brzuszek,z wasami i pali grube papierochy i jezdzi motorem...a tu...wyglada pan na powaznego.:) oczywiscie ze moze pan zmieszczic zdjecie mojej rodziny na swoja strone…